Kiedy przychodzi ochota na pastę niewiele potrzeba, by zaspokoić oczekiwania podniebienia.
Przeglądałem dzisiaj blogi kulinarne, których nie znałem. Przenosiłem się drobnym ruchem ręki i skurczami skomplikowanej struktury mięśni, gdy z mózgu płynął sygnał do kliknięca, do kilku obcych kuchni. W Polsce, na świecie... Nie mogę nadziwić się jak wszystko jest inne, od kiedy byłem dzieckiem. To nie sentymenty ani wzdychanie nad rzeczywistością, której nie ma i nigdy nie było. Jestem w ciągłym oniemieniu, nieustannie się dziwię.
Prawie dwadzieścia lat temu kasety magnetofonowe służyły sąsiadom/tkom do wgrywania gier typu 'kulki' do szarej klawiatury dumniej nazwanej Atari. Nie miałem komputera do czasu osiągnięcia prawnie uregulowanego progu dorosłości. Fascynowały mnie jednak zawsze nowinki techniczne. Jako nastolatek kupowałem z odkładanego kieszonkowego prasę im poświęconą. W jednym z numerów prezentowany był na okładce aparat cyfrowy na dyskietki. Ile zdjęć można było zapisać na 3,5 calowej dyskietce? Pewnie kilka, marnej jakości. Moich ówczesnych podziwów nad sprzętem nie było końca. Pamiętam dobry żart z późnego dzieciństwa - 'zgraj internet na dyskietkę!'. Nie pamiętam za to, w jaki sposób w domu znalazła się pierwsza standardowa klawiatura komputerowa. Może ktoś wyrzucał, wyrzucała i dostałem? Wpisywałem swoje imię i nazwisko udając, że piszę bezwzrokowo.
Dziś dyskietek nie ma w powszechnym użyciu, Kodak zbankrutował, dzieci nie widzą połączenia między kasetą magnetofonową a ołówkiem, widzą między ekranem w ścianie a pieniędzmi. Nie korzystam z kaset, magnetofonów szpulowych, gramofonów. Dzisiaj piszę bezwzrokowo, używam z telefonu, który mieści w połączeniu z siecią wiedzę i doświadczenia milijonów. Gotuję makaron, fotografuję na brudnym tarasie graniczącym z kuchnią a Bliski Mi Michał, Sławka i Paulina w Krakowie, Ania i Małgosia na Pomorzu, Żaba w Szwajcarii, Ewelina, Kasia, Marcin w Warszawie i wiele, wiele, wiele innych osób, które znam i nie, z najdalszych zakątków spojrzy na to, co przygotowałem. Zawiesi oko na dostosowanych do czasów 'kulkach', dzisiaj nitkach.
Szansę dostałem, korzystam z rozdania. Szanse są różne. Karty, którymi gramy, przyjmujemy, często są nieporównywalne. Tak bardzo zajęci jesteśmy grą, skupieni, że w ogóle się nad tym nie zastanawiamy. Słusznie. Zatrzymuję się jednak często przed przed czerwonym światłem lub odjeżdżającym autobusem... bo mi się życiowo nie spieszy.
Leżałem przedwczoraj i wczoraj na ziemi na ogrodzonym skrawku placu zabaw-parku przy domu ciesząc się słoneczną pogodą. Lubię chodzić boso po trawie.
Spaghetti al limone
1 porcja
Składniki:
120-150 g spaghetti (świetnie sprawdzi się jajeczne)
1,5 łyżki oliwy z oliwek dobrej jakości, extra virgine
łyżka parmezanu
pół cytryny
łyżka białego wina
kilka czarnych oliwek
świeżo, grubo mielony czarny pieprz
Makaron ugotowałem w dobrze osolonym wrzątku al dente.
W czasie, gdy makaron się gotował do głębokiego talerza wlałem oliwę, dodałem parmezan, delikatnie startą skórkę z połowy wyszorowanej cytryny (najlepiej niewoskowanej), wkropiłem trochę cytrynowego soku, dodałem wino, pokrojone czarne oliwki (użyłem drylowanych ze słoiczka).
Odsączoną z wody na durszlaku pastę przełożyłem na talerz, dobrze wymieszałem dwoma widelcami z przygotowanym połączeniem pozostałych składników.
Posypałem gotowe danie odrobiną parmezanu i dobrze doprawiłem grubo mielonym pieprzem.
Do talerza świetnie pasuje schłodzone białe lub różowe wino.