Nawet jak na moje udziwnione posiłki ten był (przy założeniu, że to kolacja) "inny". Przypomniały się wieczory w Jeff'sie i tortilla chips podawane na ciepło w ramach przekąski. Dzisiaj przekąska stała się ostatnim, wcale nie lekkim posiłkiem. Możliwości prowadzenia konwersacji przy daniu, oj - bezcenne.
2 osoby,
duża paczka pikantnych tortilla chips (200g),
starty na tarce ser żółty.
To podstawa dania - taki schabowy z ziemniakami bez mięsa i ziemniaków (zostają węglowodany i tłuszcze). Wykładamy żółte trójkąty na półmisku, zasypujemy serem i zapiekamy do rozpuszczenia sera (najkorzystniej opiekać w termoobiegu powietrza).
Świeży dip pomidorowy na przełamanie pikanterii:
puszka pomidorów,
1 mała cebulka,
łyżka oliwy z oliwek,
łyżeczka octu balsamicznego,
świeża mięta i bazylia, pieprz.
Z puszki odsączamy pomidory, dodajemy posiekaną cebulkę, oliwę, ocet, zioła i blendujemy. Osobiście wolę gładkie dipy ale dla tych co chcą czuć pomidora pod zębem - odkładamy 2-3 sztuki (dalej, po tych wszystkich latach jest dla mnie niepojęte jak w tak małej puszcze mieści się tyle czerwonych owoców) , blendujemy dokładnie cebulę z resztą i na koniec, na moment miksowania wrzucamy odłożone kulki.
Piwo - nie mniej ważne, dowolność, z umiarem.
Przepis kończy się tak:
PS Jutro przede mną ważne zawodowe wyzwanie, do którego przygotowywałem się prężnie w ostatnim czasie, trzymajcie kciuki