
Kulinarne przygody w tym roku wyskakuja z rekawa opatrznosci jedne za drugimi. Dopiero co przywiozlem srodziemnomorskie doznania z Wloch, juz podniebienie przyzwyczajam do niemieckich salat na cieplo czy holenderskiego musu do kielbasy. Swiat staje na glowie a ja doceniam nocne zagraniczne spacery.
Zaczynam zastanawiac sie ile czasu jeszcze zagraniczne nawyki jedzeniowe beda mogly wzbudzac moje obrzydzenie czy niesmak. Wydaje sie, ze granice przesuwaja sie zawrotnie szybko.
Zachodnioniemieckie impresje:


gdy zabraknie - po mus jablkowy chodzi sie do sasiada niczym w Polsce po szklanke cukru; bogactwo slodkich posypek do deserow - ciagna sie rzedami przez cale sklepy; cieply Stroopwafel najlepiej smakuje na ulicy w swojej ojczyznie; brakuje niemieckiego pieczywa - mozna jechac po nie do Niemiec; supermarkety zachecaja do gotowania w domu oferujac bezplatne broszury z przepisami - ciekawe w zetknieciu z ogromem gotowych dan w pudelkach i kryzysu finansowego; dawne holenderskie kolonie daja o sobie znac - Tajska kuchnia na kazdym rogu; woki wszedzie w wiekszych miastach podobnie jak coffeeshopy czy male domki na przedmiesciach; ciasteczka maslane w ksztalcie frontu kamienicy to tradycja; panele sloneczne na dachach powoduja zmiane myslenia o gotowaniu - kuchenki indukcyjne i garnki na pare maja branie; mieszane smaki i smaczki - ostre ze slodkimi, wloskie z niemieckimi- maja swoich zwolennikow i ostra krytyke.
1 komentarz:
tez mieszkalam w niemczech (berlin) i kojarze klimaty;) zwlaszcza imbisbudy...od niemieckiego jedzenia nabawilam sie powaznej alergii, bo pewnie ma mniej witamin niz sie mozna po nim spodziewac;) jest kilka fajnych potraw i produktow, ktore lubie, ale szkoda, ze nie sa zbyt powszechne...poki co, zamienilam niemcy na austrie i kulinarnie byl to zdecydowanie dobry wybor:) ciekawe, czy faktycznie oni tak te granice przekraczaja ze wzgledow smakowych, czy raczej finansowych. znam niemcow, ktorzy jezdzili z berlina po szparagi do polski, ale dlatego, ze zwyczajnie taniocha;)
Prześlij komentarz