W Neapolu oblane gęstym sosem pomidorowym klejącym się od parmigiano reggiano, serwowane przy oczekiwaniu na danie główne (owoce morza w lekkiej panierce jeszcze pachnącej cytryną, smażone w głębokim tłuszczu?). Niech nie odstrasza nadmiar ugotowanych poprzedniego dnia ziemniaków, potrzebujemy do nich mąki, jaj, soli i zakasanych rękawów.
Gnocchi czyli "grudy" zaczynamy od przygotowania ziemniaków przepuszczając je przez praskę. Świetnie sprawdza się wcześniej serwowane puree. Wbijamy do ziemniaków jajko, dosypujemy 3/4 szklanki mąki (na ok. pół kilograma ziemniaków). Zaczynamy zagniatanie na stolnicy podsypując masę mąką do momentu, kiedy łatwo będzie się formować. Dzielimy zagniecioną kulę na części, następnie wyrabiamy podłużne wałki o średnicy mniej więcej 2 cm. Nożem porcjujemy wałki na kostki przecinając je co 2 cm. Zostaje teraz tylko w każdym kawałku wyrównać brzegi i małym palcem zrobić zagłębienie. Kartoflane łodzie wrzucamy do gotującej się, morskiej wody (ostatecznie może być osolona z kranu) z odrobiną oleju. Po rzucie kilkunastoma sztukami mieszamy wrzątek drewnianą łyżką, by kluchy się nie skleiły. Po wypłynięciu niech pogotują się jeszcze 2-3 minuty, próbujemy. Wyławiamy polsko-włoskie skarby... wkrótce będą pływać w sugo (sosie pomidorowym) i dumnie prezentować się obsypane pecorino, ale to już następna kulinarna blotka...
przyjemności w walce ze skrobią!
domowi pomocnicy mile widziani:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz