poniedziałek, 6 lipca 2009

Wakacyjne zwroty akcji



Ostatniego pięknego z przerwą na burze weekendu przygniotło mnie zupełnie. Ciężar spadł i mimo, że spodziewany - Ogrom
dokonał spustoszenia solidnej podwaliny spokoju i równowagi w mojej głowie. Nie jest lekko. Z przyczyn obiektywnych (mamona) nie mogę zamknąć się na cztery spusty, dokończyć co chcę zrobić, odpocząć, cieszyć się sukcesami, które wkrótce przyjdą i wrócić jakby nic do zarobkowania. Z konieczności trzeba wybierać, jak się domyślać można wybory zwykle trudne.


Rodzina Curie (po raz kolejny) umiera w czytanej przeze mnie biografii, nowe książki piętrzą się stosami, listonosze donoszą nowe pozycje a panie na poczcie są nieuprzejme jak zwykle. Dodatkowy zeszyt z włoską gramatyką i słówkami leży jeszcze pachnąc nowością. Pies uczy się chodzić bez smyczy co nie jest łatwe przy erotycznym nastawieniu do życia (psa! nie mojego). Ciepło i przyjemnie a ja myślę tylko o jednym - jak uwolnić się od celów. Rozwiązanie jest banalne - wziąć się do roboty!

Spędziłem z Wami przyjemnie kawał czasu i jak nie lubię się żegnać tak niedomkniętych spraw nie lubię bardziej. Ogłaszam WAKACJE! Wkróce wkrótce, mam nadzieję że za miesiąc. W ramach lunchowych odwiedzin zaprzyjaźnionych stron będę się z pewnością pojawiał w komentarzach. Pewnie kilka razy zdarzy mi się upiec aktualne weekendowe chleby i buły jak w ostatniej edycji naszej wspólnej piekarni, nie ma jednak gwarancji, że znajdę czas na zdjęcia, wklejanie, pisanie. Jak w ostatniej edycji naszej wspólnej piekarni.

Ogłaszam co następuje:
1. praca w tematyce dyskryminacji kobiet na rynku pracy i związanymi z nią programami z pieniędzy cioci Unii: pisze się. Ja piszę
2. wniosek o grant na spełnienie jednego z marzeń, tu akcentuję - związanego z naszą wspólną pasją, której pachnące blogi dotyczą: pisze się. Ja piszę
3. lekcje włoskiego z panią Kosą z buldożkiem francuskim tak piekielnie brzydkim, że pięknym: odrabiam sumiennie, sam płacę, sam prosiłem.
Po czwarte. Przyjemnego lata!