Weekend minął stanowczo za szybko. To już standard. Wprawdzie piątkowe ekscesy pijanych współpracowników na imprezie firmowej mają rację bytu dopiero dzisiaj (poniedziałek), ale wspomnienia nie są tak zabawne jak sama zabawa. Obfity w rozrywki weekend, nie powiem. Sobota z występem, niedziela z parą.
Udało się też pogotować. Prócz Kaiserschmarrn'u, który poszedł na pierwszy ogień wczorajszego "poranka" (tutaj i na śniadaniowym). Głównym daniem w sobotnie popołudnie i niedzielne także była indycza pierś. Dwa zupełnie różne, przygotowane na potrzebę chwili dania. Trudno mi zdecydować, które ciekawsze, oba smakowite.
Sobotni indyk na słodko-chińsko
Składniki na jedną porcję:
grubo pokrojona pierś indyka (ok. 25 dag)
sól
2 łyżki oleju roślinnego
łyżka sosu sojowo-grzybowego
3-4 łyżki słodkiego sosu chilli
łyżka mąki kukurydzianej
szczypiorek
W woku podgrzałem olej, kawałki piersi usmażyłem na złoto soląc lekko mięso. Dodałem sos sojowo-grzybowy, słodki sos chilli, łyżkę mąki kukurydzianej. Zagotowałem całość. Grubo pocięty szczypior wsypałem do woka na koniec.
Podałem z białym ryżem po tajsku.
Sos do mięsa ma bardzo intensywny smak przełamywany świeżością szczypioru. Bezpretensjonalne, proste danie z charakterem.
Składniki (na dwie porcje):
grubo pokrojona pierś z indyka (ok. 50 dkg)
sól, pieprz
2 łyżki oliwy z oliwek z wytłoczyn
garść suszonej żurawiny
sok z 2 dużych pomarańczy
pół szklanki białego pół-słodkiego wina (o kwiatowym lub owocowym aromacie)
Na oliwie podsmażyłem pierś soląc ją i doprawiając pieprzem, dodałem żurawinę smażyłem pod przykryciem. Gdy kawałki stały się złote, żurawina odpowiednio miękka, dodałem sok z pomarańczy. Lubię lekko alkoholowy posmak w potrawach więc wino dodałem na koniec nie doprowadzając do całkowitego wchłonięcia przez mięso. Poddusiłem całość. Powstały sos bardzo ładnie się redukuje. Nie zagęszczałem go.
Mięso podałem z brązowym ryżem przygotowanym a'la risotto bez dodatków.
Danie świetnie sprawdzające się jako obiadokolacja do białego, aromatycznego wina. Mięso wchłania sok pomarańczowy i wino, żurawina nadaje lekki, kwaśny posmak.
23 komentarze:
Bardzo jeść lubię indyka w każdej postaci. :) Ta wersja tez do mnie przemawia.
Mi się podoba druga wersja, może dlatego, że pierwsza jest mi dobrze znana;)
Pozdrawiam poniedziałkowo!:)
ja poprosze ten pierwszy zestaw :)
Zdecydowanie nie miałabym nic przeciwko temu, by ze smakiem zjeść oba. Choćby i razem. :D A juz najbardziej, gdyby ktoś dla mnie specjalnie przygotował, bo przecież fakt, że sama podobne przyrządzam - to jednak juz nie to samo... :)
Keiserschmarrn bardzo lubie chociaz jadlam go do tej pory tylko raz, bedac w Monachium (sama jeszcze nie robilam). Wiadomo, ze tutaj jest to bardzo popularny deser i naprawde mozna go spotkac w przeroznych wersjach. Co do indyka...nie wiem na co mialabym sie zdecydowac. Obydwie propozycje wygladaja niezwykle smakowicie :) Chyba jednak bardziej kusi ta druga :))
Dzięki za inspirację dla moich kubków smakowych :) Już czuję smak tej drugiej wersji na końcu języka. Super:) Na pewno będę tu zaglądać :)
Dziękuję za komentarze, chętnie pogotuję dla większej ilości osób. Bardzo lubię gości:)
Indyk słodko-chiński wygląda bosko. Indycza pierś bywa naprawdę inspirująca.
fajna ta pierwsza fota ( w woku), no i koles z akordeonem, to juz rewelacja:) gdzie go dorwales?
Dziękuję, indyk rules! przynajmniej w ostatni weekend.
"Koleś" z akordeonem (Gipsy?) to przechodzień rzymskich, ciasnych uliczek. Przechodząc wpasował się w kadr, ot cała historia.
Ja się wpraszam na obie :)
Michu! Pięknie ten szablon teraz wygląda :)
Bizu :*
Mam wielką ochotę zrobić to samo ze śniadaniowym :) Dawaj koda :)
A potem zapraszam na Jacka Danielsa z lodem :)))))))
zastanawiam sie, czemu dopiero teraz trafiłem na Twojego bloga. Ale za to muszę stwierdzić, że mi się tu podoba i zostaję. ;)
Cieszę się, że zrobiłeś omlecik :) Co do indyków, to chyba wersja druga - także dla przyjemności wykończenia wina :)
Znalazłam Ci łyżeczki do absyntu:
http://absyntsklep.pl/
I w dodatku z Warszawy :)
Wspaniała! Czekam na dostawę wynagrodzenia na konto i będą zakupy.
Dziękuję Ci bardzo
ps. Omlecik z dodatkiem cukru pudru z wanilią tak mi posmakował, że pojawia się regularnie co kilka dni. Jajkowo u mnie ostatnio z książką M. Roux.
mam jakies dziury w pamieci :-) dzisiaj zdarza mi sie to po raz trzeci, ze odwiedzam jakis blog i jestem zdziwiona ze nie widze swego komenatzra - czy ja snie o tych wpisach?
Michu, biore indyka numer 1, zdjecie swietne, a drugi kusi ta zurawiana - ciezki wybor :-)
Czy Ty smazysz dzisiaj te paczki, czyzbym miala podjac szybka decyzje?
Pozdarwiam cieplo, marmoladowao!
A nich mnie, jednak jestem dzisiaj popytrana (czy tylko dzisiaj), wyslalam z innego konta komentarz, barbara= Buruuberii :)
Myslalam o jakims wlasnie starym przepisie, tylko nie pamietam czy Nela ma paczki, faworki ma na 100%...
Mich - zmieniłeś zdjęcie. Przyznaję, że zupełnie inaczej sobie Ciebie wyobrażałem. Poprzednia fotka była taka tajemnicza, a tu Mich w całej okazałości :-)
Michu, czy moge Ci jakos podeslac przepis via e-mial - zdjecia, inak sie nie da :-)) u mnie e-mail jest w profilu, czekam na wiesci!
Mich,
podjęłam dziś nieudaną próbę bezpiecznego opakowania ciasteczek. Okazuje się, że są delikatne i muszę im zapewnić solidniejsze opakowanie :) Wyślę je dopiero w czwartek. Za zwłokę przepraszam.
Oj, weekend kolejny przemknął, a ja sobie uświadomiłam, że się nie odzywałam u Ciebie ostatnio (mimo, zę oglądałam, czytałam).
Więc nadrabiam zaległości. I jeszcze dodam, że boję się pączków (tzn. smażenia, nie konsumpcji;) - Basia proponowała smażenie, ale to nie dla mnie chyba. Moze w przyszłym roku...?
Wiesz co Przylepo? Podoba mi się łączenie mięsa z owocami - biorę przepis!
Tak się zaangażowałem w historie z pączkami, że nie widziałem ostatnich wpisów.
Ania, smażenie nie takie straszne, nakładałem chochlą podpierając się łyżką:)
Zemfiroczka, mam nadzieję, że (będzie) smakowało. Ja ostatnio z mięsem łączyłem mocniejsze smaki-miód i czosnek.
Prześlij komentarz