Bywają takie dni, że się na jawie śni. Bywają też takie, że myśli rozbiegane, prądu nie ma, ciężko i źle. Po dzisiejszym ciężkim dniu miałem ochotę zamknąć się w domu, zaryglować drzwi i spać.
Skończyło się na włoskiej, zawiesistej zupie i Elli Fitzgerald. Przedwiośnia bywają zdradliwe.
Zupa toskańska
ok. litr bulionu (wykorzystałem domowy na indyku)
pół szklanki soczewicy
pół szklanki brązowego ryżu
3 suszone pomidory
skórka dojrzałego sera (użyłem pecorino)
1 marchew
oliwa
suszone peperoncino, cebula, bazylia i oregano
Wsypałem soczewicę do garnka, zalałem wodą i zagotowałem. Odstawiłem do ostygnięcia i napęcznienia ziaren. Odcedziłem.
Ryż brązowy kilkakrotnie przepłukałem pod bieżącą wodą.
Zagotowałem bulion, dodałem soczewicę i ryż. Dodałem również obraną, pokrojoną w grube kawałki marchew, suszone pomidory, skórkę sera i gotowałem pół godziny. Doprawiłem.
Skropiłem oliwą z oliwek.
Bywają takie dni, że słodycz marchwi, ziemistość strączkowych, moc pomidorów zasuszonych na słońcu i mocny aromat dojrzałego sera czynią rzeczywistość zjadliwą.
PS Wyjadłem sam wsad, dzisiaj mi wolno
czwartek, 25 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
21 komentarzy:
jeśli chodzi o zupy to jestem bardoooo wybredna, ale ta mi się podoba, chyba przez tą jej zawiesistość :)
Bardzo apetycznie wygląda i tak kojąco:) Już po sesji?:)
tez bym z przyjemnością wyjadła
na dobry dzień
Dziękuję,
to nie sesja- od wczoraj jestem dyplomowanym ekonomistą. Wstałem znad "słońca toskanii", mała kawa i wieczór od razu przyjemniejszy.
Ooo, Michuuu!
Gratulacje!!!To dziś musisz się unosić 5cm nad ziemią:)
Pozdrawiam ciepło!
Aj, gęsta i pożywna. To widać. I moje ulubione pecorino... O rety, jak ja je lubię!
Mich, mam nadzieję, że trud dnia już "zszedł". Na pewno, bo taka fajna lektura musiała podziałać kojąco. :)
No i gratulacje! Należą się! :)
Gratulacje ekonomisto!
Właśnie spienione pszeniczne za Twoje zdrowie łykam!
I obiecuję... wiosna przyjdzie:)
P.
Po pierwsze: gratulatki Panie Dyplomowany :)))
Po drugie: mi pogoda się dzisiaj baardzo podobała, aczkolwiek zdradliwie mówiła, że jest już wiosna, kiedy tak naprawdę wciąż mamy zimę.
Po trzecie: dzisiaj już wyczytałam gdzieś Twój komentarz o tej tu zupie i bardzo mnie ona zaciekawiła. Bo ja jestem zupoholiczką ;) I powiem Ci, że rzeczona jest baaardzo przekonywująca. Wsad niezły! :) Bardzo pysznie!
pozdro!
oko
Z tym unoszeniem to lekka przesada, przereklamowane:)
Dziękuję, cieszę się, że już po wszystkim. Przeciągająca się to była sprawa.
Nie mogę przebywać z głupcami- sprowadzają mnie do swojego poziomu i pokonują doświadczeniem. Niepotrzebne emocje.
Zupę robiłem kilkakrotnie, przepis pochodzi bodajże z książki Tessy Caponi-Borawskiej. Może przywiozłem go z Italii? Nie pamiętam.
Dobranoc, dzisiaj jestem już offline. Jutro będzie piękny dzień, czuję to w kościach.
Co gotujemy w weekend? Myślę o polencie z mascarpone. Wyjąłem filety z pstrąga do rozmrożenia póki co.
Gorące!
Gratulacje!:) A zupa bossska:)
Bodaj od ponad roku(a może bardziej dwóch) przeglądam blogi około, powiedzmy, kulinarne. Do Twojego pierwszy raz zajrzałam całkiem niedawno. I choć drzemie we mnie jakiś lęk(:P) przed komentowaniem wielu cudnych wpisów na wielu pełnych cudowności blogach niniejszym ośmielam się po raz pierwszy i, komentując, składam gratulacje z okazji dyplomu. Może do napisania tego pierwszego komentarza skłoniła mnie poniekąd wspólnota doznań - moja pierwsza obrona, choć mniejsza rangą, bo jedynie licencjacka już niebawem. W każdym razie gratuluję nie tylko obrony ale i bloga - być może kiedyś i na taki krok w sieci się odważę, skoro pierwszy komentarz już jest:). Póki co poczytam - Twoje i nie tylko wpisy. A zupa: mmm, czuję, że istotnie mogłaby być świetnym comfort food, w każdym razie na taką aurę znakomita!
Michu! Wspaniała nowina. Gratuluję bardzo bardzo. To jak kamień z serca prawda?
:)
A zupę to ja bym chciała. Zimno mi :(
Mam coraz większe wrażenie, że w tym roku wiosna została odwołana :/ Bo widzę, że nie tylko ja cały czas mam ochotę na zimowe zupy :) Kolejna wersja apetycznej soczewicowej do wypróbowania!
Gratulacje wielkie! :)
gratulacje!!!!!!
Oj,ja dawno z soczewica nic nie robilam,chyba jeszcze czas ,bo zima w pelni i zbytnio nie chce nas opuscic,wiec sobie mozna jeszcze popozwalac...
Pozdrawiam :)
Gratki, gratki Panie "Ekonomie", ale i Panie Zupoważe :D Same dobroci, ale wiem że czasem ciężko cieszyć się czymś dobrym, gdy trzeba było na to dużo energii poświęcić. Odpocznij teraz, a potem sam odczujesz jak lekko się zrobiło :)
Pozdrawiam :)
Przylaczam sie do gratulacji! :) Ciesze sie, ze masz to juz za soba.
Taka zupa musi byc swietnym sposobem na zregenerowanie sil po meczacym dniu :)
Dziękuję jeszcze raz.
Apsik, witaj, liczę, że jeszcze sobie "pogadamy". Blog to dobry dobry trening konsekwencji. Blogosfera za to jest świetnym narzędziem do zgłębiania wiedzy.
Pola, w Manchesterze było słychać jak mi kamień z serca?! Wierzę.
Komarka, zimowe zupy jeszcze dopóki chłody
Gosia, na kolejny ogień wysyłam ciecierzycę. Będzie zupa z cytryną, przepis już czeka. Zupa albo humus.
Tili, dziękuję, odpoczywać to ja mam zamiar-aktywnie.
Majka, jest. Ciągle mi w głowie Twój kurczak pod skorupą z ciasta. Myślę perspektywicznie o weekendowym jedzeniu.
pozdrowienia!
Gratulacje! dyplomu i zupki!!!
Gratuluję!
Że też Ci się chciało tę soczewicę obierać - podziwiam. My zwykle kupujemy hummus (b. często, to u nas niemal jak masło czy mleko), choć M też czasem robi. Ale z całą pewnością nie obiera;-)
Wielkie gratulacje Michu, oj wolno Ci sam wsad, a jakze :-)
A gdy juz o Izraelu piszemy, to wiesz ta zupa przypomina mi jakos kuskus z warzywami i mujaddare, a przeciez uwielbiam wloska kuchnie, musze jej dac wiesc prym!
Pozdrawiam cieplo Pana z dyplomem :-)
:) pan z dyplomem, śmiesznie
Prześlij komentarz