niedziela, 29 marca 2009

Tajski smak w glębokim talerzu




Zupę tajską pierwszy raz jadłem wzrokiem ładny czas temu, przeglądając książkę z azjatyckimi przepisami. Już wtedy przypuszczałem, że połączenie pikanterii, słodyczy kokosa, orzeźwiającej trawy cytrynowej i imbiru to coś pysznego.

W ostatnim tygodniu miałem możliwość wzięcia udziału w pokazie kulinarnym, pod tematem "Mur chiński i kwiat wiśni na jednym talerzu". Przez ponad 3 godziny przy winie zgłębialiśmy tajniki sushi, orzeszków piniowych w sosie sezamowym do łososia, makaronu ryżowego, pasty curry i przeglądu chińskich i japońskich przysmaków.
Zupa tajska była jedym z przygotowywanych dań. Moją domową wersję uważam za lepszą w smaku, w zależności od upodobań można ją przygotować na wywarze z krewetek lub jak u mnie - z braku - na piersi z kurczaka.

Bardzo lubię eksperymentować w kuchni, nie mam jednak czasu na szukanie każdego składnika, który nie jest dostępny na lokalnym markecie, supermarkecie czy w delikatesach. Dla kuchni azjatyckiej bardzo przydatny jest sklep specjalistyczny, zwłaszcza że zwykle obsługa to eksperci wychowani na tej kuchni właśnie. Warszawiakom z urodzenia lub zasiedzenia polecam mały sklep na tyłach Hali Mirowskiej.

Tom Khaa Gai
Zupa kokosowa z kurczakiem

300 g piersi z kurczaka
400 ml mleka kokosowego (duża puszka)
1 l wody
bulion chiński (do kupienia w sklepie z produktami azjatyckimi)
1 cebula
1 średnia marchewka
150 g tofu
2 łyżki sosu rybnego
1 trawa cytrynowa nacięta w połowie (użyłem 2 łyżek krojonej mrożonej)
pasta curry
imbir (świeży dodawany z trawą cytrynową, suchy - jako przyprawa na koniec)
łyżka oleju

Zaczynamy od marchewki, którą kroimy w słupki i cebuli krojonej w piórka. Na łyżce oleju przez chwilę podsmażamy warzywa nie doprowadzając do zarumienienia. Piersi z kurczaka kroimy w kostkę lub paski. Do garnka wlewamy wodę, gotujemy, rozpuszczamy bulion chiński, wrzucamy trawę cytrynową i gotujemy mięso około 5-8 minut. Warzywa z patelni lądują we wrzątku, wlewamy do niego również mleko kokosowe. Po ponownym zagotowaniu wyjmujemy trawę cytrynową bo może sprawić, że zupa stanie się finalnie gorzka i doprawiamy - sosem rybnym, pastą curry (ostrożnie, dodając po trochu i próbując czy jest odpowiednio pikantna) i imbirem. Tofu kroimy w paski i wrzucamy do gorącego garnka. Po wszystkim odstawiamy gar na co najmniej pół godziny żeby wszystkie aromaty miały czas dla siebie.

4 komentarze:

Bea pisze...

Rowniez bardzo lubie takie smaki. A pokaz z pewnoscia byl wielce interesujacy :)

Pozdrawiam!

Tilianara pisze...

To musiał być interesujący pokaz, a zupka z pewnością była smakowita :)

Rural Journey pisze...

to zdecydowanie jedna z moich ulubionych zupek:)))

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

ZAzdroszczę pokazu! Kręcą mnie takie kulinarne wydarzenia, w przyszłości chciałabym skończyć różne kursy kulinarne :)