sobota, 9 stycznia 2010

Quiche serowy z pomidorami, czarnymi oliwkami i rucolą

Zaniemogłem. Kaszlę i leżę, leżę i boli, nudzę się jak mops kiedy boli głowa, a głowa? Oj boli. Dobrze, że na trochę przechodzi (głowa) to czytam i oglądam, piszę, gotuję i piekę.





Wczoraj miałem dzień pełen niespodzianek, będę się chwalił. Dostałem dwa mikołajowe prezenty. Po trzech wizytach pana kuriera /Mikołaja w samochodzie Siódemek/ odebrałem wygraną w rocznicowym konkursie Blogu Drobno Mielonego - makinetkę tj. kafetierkę. Mój "analogowy zestaw" do parzenia kawy powiększył się, na twarzy pojawił się uśmiech. Zestaw ciśnieniowy dzisiaj ma wolne. Już słyszę jak wzdycha głęboko w kuchni.
W ramach mojej kawowej pasji przygotowuję dłuższą blotkę o czarnym złocie. Dziękuję Dziewczyny za prezent!



Drugi prezent był nie małym zaskoczeniem. Związana jest z nim historia: czekam na zamówione w Przewielkiej Brytanii książki (nomen omen kucharskie), doczekać się nie mogę. Zamówienie nie wpadło z jednego systemu do drugiego, przepraszamy, wysyłamy z opóźnieniem, proszę czekać. Gdy pojawiło się avizo bo listonoszowi nie chciało się do mnie zajrzeć nie czekałem długo, pobiegłem na pocztę (w miarę mojej chorobowej możliwości oczywista). Zaczekałem pół godziny na swoją kolej do okienka, poprosiłem o szczegółową procedurę składania reklamacji na listonosza, przekazałem avizo. Wraca, mówi, że nie ma. Jak nie ma jak wiem, że jest, niech idzie jeszcze raz i sprawdzi, większa paczka bo dwie grubsze książki. Wraca, Michał oczami przewraca, szuka, miota się i... znajduje.
Z zadowoleniem mówi, że to nie żadne książki: - To z radia, z Krakowa panu przyszło. Zdobyłem się tylko na:
- A tu mnie pani zaskoczyła!


W RMF Classic wygrałem płytę. Tak rzadko coś wygrywam, że nie pamiętam kiedy ten miły incydent miał miejsce. Może wtedy co nie wygrałem pięciocalowego telewizora? Niepojęte.


Kto zna Małe Instrumenty i animacje pana Antonisza ręka do góry. Bardzo ciekawe wydawnictwo, kocham takie abstrakcje. Ładnie opisali trzeba przyznać: kalambury dźwiękowe i inne nadzwyczajne efekty, oryginalne dźwięki. Antonisz był wielkim indywidualistą i jego artystyczne dokonania wybiegały daleko poza utarte schematy muzyczne tamtych lat.
Wierzcie mi, że poza utarte schematy tych lat też wybiegają znacznie.
Zdjęcie znalazło się w książeczce - zobaczcie jak małe są instrumenty:



Jeszcze jedna dygresja przed nowym przepisem. Skoro tajemnicy nie ma, blog ogólnodostępny, miło mi poinformować, że z początkiem roku uruchomiłem sobie konkurencję. Le mie colazioni to mój blog śniadaniowy. Ot, migawki z poranka. [nieaktualne - red.] Filozofia życiowa opiera się na drobinach przyjemności. Taką właśnie codzienną drobinę wygospodarowuję rano. Wstaję, by mieć zawsze co najmniej pół godziny na śniadanie. Czytam gazetę, książkę, przeglądam notatki. Latem wstaję często dużo wcześniej żeby poczytać dłużej. Mam pewność, że choćby dzień był do bani - zaczął się przyjemnie.


Pomysł nie jest nowy, wpadłem na simply breakfast, idea zapożyczona.


Wczorajsza Gazeta donosi, że Góry Świętokrzyskie dawnymi czasy, gdy Ziemia miała jeden kontynent, były laguną (sic!) leżącą pod zwrotnikiem. Niestety, przy obecnym położeniu Warszawy, porze roku i moich możliwościach (kompakt) zdjęcia mogę robić tylko gdy mogę. Czekając na coraz dłuższe dni publikował będę śniadaniowe impresje w ramach możliwości.





Quiche serowy z pomidorami, czarnymi oliwkami i rucolą


Ciasto kruche
wg. Michaela Roux, "Jajka"
250 g mąki
125 g masła, niezbyt twarde pokroić w drobną kostkę
jajko
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki drobnego cukru
40 ml zimnej wody


Ciasto przygotowałem dużo wcześniej. Przesianą mąkę uformowałem w kopczyk, zrobiłem na górze zagłębienie dla wszystkich składników prócz wody. Lekko rozcierając masło w mące połączyłem szybko składniki po czym dodałem wodę zagniatając jeszcze przez chwilę. Ważne jest, żeby składniki tylko dobrze połączyć a nie zagniatać długo ciasta.


Masę owinąłem folią i odstawiłem do lodówki na kilka godzin (ciasto odstawić na co najmniej godzinę).


Formę do tarty wysmarowałem masłem, odstawiłem do lodówki na kilkanaście minut. Schłodzone ciasto rozwałkowałem i wykleiłem nim spód i boki formy, ponownie włożyłem do lodówki na ok. 15 min. Rozgrzałem piekarnik do 200 stopni C.


Ciasto nakłułem widelcem, ułożyłem na nim papier do pieczenia, wysypałem suszonym grochem, by obciążyć i nie doprowadzić do powstania pęcherzy. Podpiekłem przez 20 min w temp. 200 stopni C.


Nadzienie:
pomysł własny
200 g fety
50 g sera pleśniowego
1 jajo
2 łyżki kwaśnej śmietany
odrobina pieprzu


Jajko rozkłóciłem, dodałem pozostałe składniki i połączyłem dobrze.


2 sparzone, obrane pomidory
czarne oliwki
suszona bazylia, oregano


Pomidory pokroiłem cienko, ułożyłem na masie serowej. Oliwki przekroiłem, dodałem na pomidory, oprószyłem bazylią i oregano.


Piekłem w temperaturze 200 stopni C około 20 minut.


Po przestygnięciu tarty, na wierzchu ułożyłem dużo rucoli i skropiłem aceto balsamico z Modeny.



Francuskie ciasto kruche charakteryzuje się słodyczą, świetnie łamie smak słonej fety. Quiche podaje się zwykle ciepłe chociaż serowe osobiście preferuję chłodne - podobnie jak serniki, polecam spróbować.


Do zaczytania,
-m-

22 komentarze:

Mich pisze...

Edycja tego bloga ciągle mnie zaskakuje. Nie wiem jak zmienić całą rozciągłość blotki (format, nie tekst dla łapiących za słówka:)
Jestem chory, nie mogę się denerwować, o!

Mad pisze...

Co tam format, grunt że quiche wygląda nieziemsko :) W dodatku idealnie trafia w moje smaki, przepis koniecznie do wypróbowania!
pozdrawiam :)

gosiaa99 pisze...

Coś wspaniałęgo ach.,.wyobrażam sobie ten smak... minam tylko rukolę muszę czyms zastąpić..mąż nie przepada ;/

Patrycja pisze...

Śniadania ważna rzecz:) I ja wstawałam wcześniej, żeby w spokoju zjeść śniadanie przed wyjściem do pracy. Zawsze dzień wygląda inaczej-po śniadaniu. Milej. łagodniej:)
Gratuluję nagród! Ja jakoś do wygranych nie mam szczęścia;)

Pozdrawiam i powrotu do zdrowia życzę!:)

Kuba pisze...

Ale masz farta! Ale ja w zeszłym roku na jednej stacji beznynowej na S. też wygrałem kawowy sprzęcior - ekspres ciśnieniowy. Z tym, że kawa z niego jest niezbyt dobra mimo moich zabiegów, dobierania odpowiedniej grubości mielenia itd...
A w szafce kurzy się kafetierka - chyba do niej wrócę.
Pozdrawiam!

Bea pisze...

Gratuluje wygranych! Moje kaftiera bardzo podobna jest do tej po lewej :)
A quiche brzmi swietnie! U mnie wczoraj tez byla rukola, choc ostatecznie zakonczyla swoj zywot w ziolowym vinaigrecie ;)

Sniadan niestety nie jadam, ale na bloga chetnie zerkne ;)

Ewelina Majdak pisze...

Michu jak chcesz to z szablonem mogę pomóc :) Napisz do mnie - zobaczę czy będę mogła pomóc.
Idę pooglądać blog. Kiedyś już tam próbowałam zajrzeć, ale nie był dostępny - rozumiem że trwały prace :)
Dla mnie śniadanie to ważna rzecz. Mogę się nie pomalować, mogę nie uprasować spodni ale bez śniadania nie ruszę się z domu. Oj nie.
Oczywiście nie chodzę wymiętolona jak jakaś dziadówka - wstaję o 6.30 i na wszytko mam czas :)
Zdrowiej szybko, mnie coś trzyma już od dwóch tygodni.
I super wpis lubię jak dużo gadasz :)
No dobra już sobie idę...
:)

Małgoś pisze...

Zdrowiej Mich. Wiem jak człowiek dziadowsko się czuje, bo dopiero co sama przechodziłam.
Zajrzałam na drugi blog i zobaczyłam same nietradycyjne śniadania. :)
Aaa, no i zupełnie mnie zaskoczyłeś twierdzeniem, że tak rzadko coś wygrywasz, że nie pamiętasz kiedy incydent miał miejsce... :D A jak bys wygrywał dużo częściej, to byłoby łatwiej? :D
Pozdrawiam. :)

Gosia Oczko pisze...

Mnie chyba tylko śniadaniowego bloga zmotywowałoby do jedzenia rzeczonych. Tymczasem gładko przechodzę do obiadu ;))

Graciochy z okazji wygranych - ja już nie pamiętam, kiedy ostatni raz coś wygrałam - los mi nie sprzyja.
Pocieszam się pijąc właśnie świeżo wybulgotaną kardamonową kawą z kawiarki.

Zaintrygowały mnie te MI - obsłucham się z nimi :)

pozdrowia - dużo!

Malta pisze...

Witaj,

zaglądnęłam przypadkiem, szukając w necie informacji na temat książki "La nonna, la cucina, la vita" (za które, nawiasem mówiąc, bardzo dziękuje, bo ostatecznie przekonały mnie do zakupienia tejże).

Twój blog jest piękny :)i będę tu często zaglądać :)

Życzę zdrowia!

buruuberii pisze...

Nie denerwuj sie Michu tylko zdrowiej szybciutko! A wiesz, ze w tychze samych Gorach odkryli stwora prehistorycznego - tetrapoda :-)

Zaskoczyles mnie Malymi Instrumentami, znam ich dzieki Tojce, mega przypadkiem, "atom na atomnie" mnie zawsze obezwladnia pozytywnie :-) Gratulje wygranej, ja zarobilam gwiazdke na allegro...

majka pisze...

Od samego rana moje mysli kraza wokol jakiegos quiche i kiedy widze u Ciebie takie pysznosci, mam ochote juz zaraz isc do kuchni i cos przygotowac.

Ja niestety nie pamietam, kiedy ostatni raz cos wygralam. Moze to tez dlatego, ze nie probuje? :) Ale nawet kiedy probowalam nic z tego nie wychodzilo.


Szybkiego powrotu do zdrowia zycze. A na sniadaniowego bloga zagladam :)

Mich pisze...

W przyrodzie constans - wygrałem płytę = zepsuł się aparat. Nie mam zastępczego, choćby w telefonie. Rozpatrywanie gwarancji aparatu wartego funta kłaków i tyle co funt dobrych kłaków kosztującego - 30 dni, atom na atomie, na atomie atom...

Dziękuję za komentarze:
Mad - gdy będziesz próbować, koniecznie się pochwal. Witam u siebie bo chyba nie było przyjemności.

Gosia99 - quiche można podać z mixem sałat skropionym prostym vinegret i będzie pysznie. Włosko, a jakże

Patrycja - pięknie brzmi czas przeszły, gratuluję:)

Kuba - szczęśliwi nagród podobno nie liczą

Bea - śniadania celebruję dla błogich, codziennych chwil. Gdybym miał zastąpić jednak książkę i poranną kawę w domu na chwilę z cornetto (croissant) i espresso w lokalnym barze, kto wie...

Pola, Pola - Twoje teksty wyczuwam nosem na odległość co najmniej jak stąd (skrzyżowanie Jana Pawła II z Solidarności, środek Europy) do tego, no, tego na L, no, jak mu tam... (Lądek Zdrój?)
Staram się też nie chodzić jak dziadówa:)

Małgosia - po wielu porażkach na gruncie konkursowym wysyłam odpowiedź (to był Lot trzmiela, odpowiedź) i nie czekam rozwiązania quizu. Moje lotne, niejasne myśli. Dzięki, zdrowieje! Gdybym miał po drodze chętnie wprosiłbym się w chorobie na Twoje wypieki!

Zemfiroczka - kawa z kardamonem, o tak, może jutro. Ostatnio myślałem o lokalu, który jakiś czas temu odwiedziłem. Temat - Afryka, piłem kawę mieloną z goździkami i kardamonem. Na dni eksperymentów dla podniebienia jak znalazł.

Malta - dzięki, cieszę się, że pomogłem w wyborze. Liczę, że niedługo będę się na własnym blogu udzielał częściej. Witam u siebie i zapraszam do odwiedzin.

Basia - atom na atomie, proton na protonie, a na tym protonie jeszcze jeden proton, ole! Właśnie plumkają małe dzwonki, w tle słychać gwizd a i jakby małego ptaszka. To pewnie trąbka z małej ilości plastiku:)
O tetrapodzie nie słyszałem, laguna zbiła mnie z tropu. Dzisiaj (w ramach dzielenia się nowinkami) usłyszałem, że w walce hipopotam-krokodyl wygra... hipopotam. Trochę z innej beczki news. Mam jednak nadzieję, że Cię zaciekawił.

i na koniec Maja - jak reklamuje lotto: żeby wygrać trzeba grać i mają niestety rację. Też rzadko biorę udział w konkursach chociaż zagadki lubię.
Mam nadzieję, że quiche się udał, ja zaraz biorę się za przygotowanie kolejnego, tym razem z cukinią i czerwoną papryką na wtorkowy długi wieczór.

Dziękuję za życzenia powrotu do zdrowia, jest już lepiej chociaż w sobotę myślałem, że ostatnią blotkę było mi już dane popełnić. Jeszcze trochę i otrzepię się z popiołów.
pozdrawiam!

Bea pisze...

No wlasnie, mnie gubi mozliwosc konsumpcji pysznego croissanta i kawy niedaleko pracy ;)

Tilianara pisze...

Zainspirowałeś mnie Michu do napisania o moich śniadaniach - jak tylko znajdę czas :D Zresztą ostatnio i Truskaweczka mnie do tego inspirowała :)

Z pomocą dot. zmian szablonu Polka mnie już uprzedziła, ale gdybyś potrzebował to napisz na maila. Postaram się pomóc.

No i ta quiche serowa i nagrody - same przyjemności w czasie nieprzyjemnej choroby. Zdrówka :)

Unknown pisze...

Takie niespodzianki są najlepsze:-)
Czekam na sprawozdanie, jak książki z Przewielkiej... dotrą bezpiecznie. Nie dziw się, że się ślimaczą - poczta tu bardzo zwolniła przez śnieg.

Anonimowy pisze...

i do czegos Wacpan doprowadzil? wstaje z lozka, strzepuje z siebie laptopa i ide pichcic:) ach..kazdy smakosz (tudziez zarlok) wie, jak wspaniale je /smakuje/sie noca:)

Mich pisze...

Tili - z Anią tego samego dnia napisaliśmy o śniadaniach, zupełny i miły przypadek. Czekam na Twój poranny wpis.

Anna Maria - książek jak nie było, tak nie widać. Mam aktualnie większe zmartwienia więc daję w swej dobrotliwości jeszcze chwilę na dostawę:)

Notsoyellow - witam u siebie. Mam nadzieję, że smakowało wczorajsze pichcenie. Niestety dobrze wiem co znaczy strzepywać z siebie laptopa w środku nocy i zakradać się do lodówki

majmily's pisze...

Pewniak! Nie mam żadnych wątpliwości, trzeba to wypróbować na osłode mroźnych dni. Ps. Linkujemy Cię u nas;)

Sia pisze...

Fantastyczny przepis ,przedwczoraj odkryty , pozostanie ze mną na zawsze.Blog raczej też :)Pozdrawiam Pana Szczęściarza:)

Mich pisze...

Dobra passa trwa:) Pozdrawiam również. Ostatnio czasu brak na fotografowanie i blogowanie chociaż gotuje i piecze się dużo, liczę że szybko się to zmieni. Zapraszam do odwiedzin.

Anonimowy pisze...

Rozkłócić piszemy przez "ó"